64. Otwock 01.04.2007

To pierwszy sezon, do którego przygotowywałem się przy pomocy specjalisty i od razu czuć było różnicę w stopniu przygotowania. Niestety zgodnie z tendencją panującą nie przerwanie od 2003r w związku z podniesieniem poziomu wszystkich startujących nie znalazło to odzwierciedlenia w miejscach w generalnej klasyfikacji. Pierwszy start, w dodatku w cyklu w którym w tym roku nie zamierzałem powalczyć właściwie tylko na przetarcie – po prostu zapomnieć



65. Nieporęt 15.04.2007

To historyczna chwila. Zmiana barw klubowych. Nowa drużyna, nowi partnerzy, nowe stroje nowe wyzwania Sportowo już inaczej niż Otwock. Zadowolenie na mecie, gdyż oprócz Piotrka udało się objechać wszystkich. Trasa porażka a w pamięci chyba tylko pozostanie przejazd przez „szklaną drogę”, no może jeszcze skarpa przy Zalewie pod koniec wyścigu

ddddddd





66. Harpagan Trąbki Wielkie 21.04.2007

Ten wyścig był pierwszym z celów głównych na sezon 2007. Fakt, że na jesieni rok wcześniej zabrakło tylko jednego punktu pozwalał patrzeć z optymizmem w przyszłość. Ponadto wyznaczenie sobie celu zostania pierwszym wiosennym Harpaganem w historii to było coś. Solidnie przepracowana zima, wszelkie przygotowania na 100% i … totalny błąd nawigacyjny na jednym z pierwszych punktów. To nie pierwszy Harpagan i naprawdę posiada się już niezbędną wiedzę orientacyjną między innymi taką, że nie wolno wykazywać stadnych odruchów przy dojeździe na punkt. Co z tego jeżeli nie potrafi się tej wiedzy wykorzystać. Później już tylko zostało nastawienie się na 19 punktów, którego to zadania też nie zdążyło się wykonać – na pocieszenie tutaj na „krzyżackim” punkcie winę można zwalić na niedokładną mapę. Na dobre już chyba zadomowiłem się gdzieś z przodu drugiej dziesiątki.



67. Karpacz 01.05.2007

Prześladuje mnie to miejsce. Tym razem zaczęło się już w drodze na wyścig. Gdzieś w okolicy Bełchatowa pod rozpędzony samochód wyskoczyła sarna, na wyścig dojechałem więc rozbitym autem. Piękna słoneczna pogoda, ale niestety temperatura stanowczo za niska. Dla mnie ten wyścig zostanie zapamiętany jako ten, w czasie którego najrzadziej zmieniałem biegi. Upadek pod koniec pierwszego podjazdu, pęknięta linka od tylnej przerzutki i jazda już do końca tylko na 3 biegach. Pęknięty kask, podbite oko, nerwy, strata okularów. Ważne, że pomimo przeciwności jednak wjechałem na drugą pętle. A te porady, że powinienem podjeżdżać na bardziej miękkich przełożeniach – trochę nie na miejscu. Trening siły jak nigdy. I jeszcze ten żal. To właśnie w tym okresie jak mi się wydaje miałem najlepszą formę.

ddddddd





68. Murowana Goślina 13.05.2007

Sportowo najbardziej udany start w całym sezonie. Najlepsze miejsce – 10 na Giga w kategorii. Najlepsza forma, najbardziej sprzyjająca trasa. W tym dniu objechałem wszystkich. Co z tego skoro przypadło to na wyścig na którym zależało mi jak najmniej. Trasa zapomnieć, no może z wyjątkiem Dziewiczej Góry i tego, ze przynajmniej wydłużyli ją do 120 kilometrów.



69. Złoty Stok 26.05.2007

Tutaj najbardziej dumny jestem z tego, że przejechałem dwie pętle, a nie było to wcale łatwe. Sił starczyło niestety tylko na jedno okrążenie. Niesamowity ten podjazd, przypominający trochę te alpejskie, chyba nie było drugiego lepszego (czytaj dłuższego, a może wypadałoby powiedzieć bardziej dłużącego ) w historii. Szkoda, że nie udało się wyprzedzić Cyklotyka, ale i tak w tym roku zdarzyło się to kilkukrotnie. To ważne bo wyścig, w którym znajdzie się człowiek w jego relacji można uważać za udany. I jeszcze ten zjazd już na metę po niezabezpieczonej trasie. Mało brakowało do czołowego spotkania z samochodem

ddddddd





70. Mtb Trophy Istebna 07-10.06 2007

Królowa tras razy trzy dni – ta impreza z góry była skazana na powodzenie. Forma wyśmienita, wynik niestety jeszcze za słaby. Chociaż jestem już coraz lepszy, tutaj widać ile jeszcze tracę technicznie, szczególnie jeżeli chodzi o jazdę w deszczu i błocie. Jeden dzień w Polsce, jeden w Czechach, jeden na Słowacji. W pamięci zostanie przede wszystkim ten zjazd w Czechach, Skrzyczne w sumie też. Burza i szczególnie ten jeden piorun, który uderzył przecież tak blisko. Historyczna chwila, bo to już ostatnie zwycięstwo odniesione nad Norbertem w naszej zespołowej klasyfikacji. Nie dane mi już będzie pokazać mu pleców w bieżącym roku.

ddddddd





71. Nowe Miasto 23.06.2007

Po tych wszystkich kultowych wyścigach z przyjemnością zaliczyłem ten start. Do końca w pamięci pozostanie jako ten z najlepszymi kibicami na trasie. Chowają się śp Danielki, chowa się Istebna. Pozazdrościć takich kibiców -te dzieciaki i ta syrena przy remizie. Po wyścigu dziękuję już kolegom za wspólną walkę w tym roku (niestety w ostatnim wyścigu przegraną). Jestem w trakcie totalnego katowania przed Salzem a później już myślę o innych niż mtb maraton wyścigach, w tym przede wszystkim o październiku.



72. Salzkammergut 14.07.2007

Ukończenie 200 to jedno z moich największych marzeń. Forma jak mi się wydawała dobra. Jak się okazało zupełnie jednak nie trafiłem. W połowie dystansu miałem jeszcze gorszy wynik niż 4 lata wcześniej. I na nic tłumaczenia nie przespanej nocy, dużej ilości pracy. Po prostu byłem za słaby. Jakaż jest różnica w naszym krajowym ściganiu się po pagórkach a prawdziwej górskiej walce na kilkunastokilometrowych podjazdach. Podejmuje ostateczną decyzję o zrzuceniu zbędnych kilogramów w następnym sezonie.

ddddddd





73. Wałbrzych Mistrzostwa Polski – 28.07.2007

„Start w Wałbrzychu zawsze o każdej porze, w ciemno”. Niestety od tych zawodów weryfikuje tę teorię. Zdecydowanie najgorsza z tych przejechanych w tamtym rejonie tras. Łatwo i szybko. I jeszcze pamiętna rozmowa na bufecie z jednym z autorów trasy. „ to jeszcze nic, trzeba było zobaczyć jak obcięli nam trasę w Skandii”. To jest właśnie dramat – dla kogoś, kto lubi długie, techniczne trasy dostępny jest tylko jeden cykl - mtb maratonów. Ciekawe ile sezonów ścigania wytrzyma się jeszcze ścigając się wciąż na tych samych trasach. Pierwsza porażka z Norbim – tutaj tylko 4 minuty. Co zrobić, żeby popsuć efekty treningowe, wiele poświęceń w dążeniu do jak najlepszej formy. Wystarczy totalnie zaimprezować na pikniku po mistrzostwach i rozchorować się.



74. Mazovia 24h Nowe Miasto 04.08.2007

To są właśnie moje wyścigi. Chociaż dobrze jest startować w roku w jakimś cyklu, to zdecydowanie jako główne wyścigi wolę traktować wieloetapówki, harpagany, czy też 24h. To mój pierwszy tego rodzaju start. Popełniłem jeden błąd taktyczny, niepotrzebnie rozstawiając sobie namiot. W końcu skusił mnie w nocy i wszedłem do niego przespać się na dwie godziny. Dopiero później, gdy zobaczyłem w wynikach, że szło mi bardzo dobrze zacząłem żałować decyzji. Było już niestety za późno. Na całe szczęście (bo bym się chyba pochlastał) nie było szans na podium, czwarte miejsce było jednak w zasięgu. Przejechane 320 km w terenie, wycofanie się 4 godziny przed zamknięciem mety, 10 miejsce. To jeden z najpiękniejszych startów w roku, a jedna z najpiękniejszych chwil to dzień budzący się podczas jazdy na pętli. Przed wyścigiem obawiałem się jak to jest jechać w kółko po jednej trasie – z perspektywy czasu jakie to jednak piękne stopniowo zaznajamiać się z każdym kawałkiem trasy i poznawać go o każdej porze dnia i nocy. Szacunek dla Cezarego „You’re my guitar Hero!”

ddddddd





75. Głuszyca 11.08.2007

Spadam na dno. Ciężki trening, dużo startów wszystko długie, zdecydowanie coraz gorsza forma. Starty w mtb maratonach chyba tylko po to aby dobić w punktacji do wymaganej regulaminem liczby maratonów oraz przejechać się po dobrych trasach. Ta w Głuszycy ad 2007 zdecydowanie najlepsza. Szkoda, że komercja w tym cyklu wpływa na skrócenie tras. Nigdy już nie będzie dane znaleźć się na trasie powyżej 7 godzin. Ta trasa to optymalnie dobrana charakterystyka. Początkowo szeroko, później pod koniec te niesamowite single. Na pewno do końca zostanie też zapamiętana burza w drugiej części. Startowo, nie dość, że już trochę gorsza dyspozycja to dodatkowo jeszcze problemy techniczne – znowu z uwagi na brak niektórych biegów mam trening siłowy.

ddddddd





76. Transcarpatia 26.08-01.09.2007

Tego wyścigu nie było w planie. Dzięki ci jednak Norbercie za decyzje. Miałem okazje ukończyć w życiu wiele zawodów. To jednak Transcarpatia jest wyścigiem mojego życia. Nowa trasa ciekawa, ale nie jest to jednak już to, co ta w klasycznym wydaniu. Nie było tego wyścigu w kalendarzu nie było więc formy i stałem się głównym hamulcowym. Były jednak przebłyski i to te chwile pozostaną na zawsze w pamięci szczególnie ostatni etap w Bieszczadach. Do zespołu wniosłem jednak dużo w postaci orientacji, chociaż szkoda kilku strat a za niektóre zachowanie ( jak żyro w dolinie Wisłoka czy jazda w ślepo za tabletkami) trzeba sobie wpisać dwóje do dzienniczka. Podziękowania dla Norbiego. Przede wszystkim za cierpliwość. Poza tym po raz pierwszy chyba miałem wrażenie, że ta wspólna jazda to 100% teamwork i nie ma tutaj żadnego elementu wewnątrz zespołowej rywalizacji

ddddddd





77. Nowiny 08.09.2007

Ratunku umieram. Druga pętle właściwie przechodzę. Koniec formy. Katowanie musi jednak być- trzeba osiągnąć efekt superkompensacji w październiku. I jeszcze ta refleksja nad popytem na piękne trasy w krajowej stawce. Jak to możliwe, żeby cykl oferujący najlepsze trasy zaczynał cieszyć się najmniejszym powodzeniem – gdzie ja się ścigam – jak to możliwe, żeby większość wybierała piachy Mazowsza, szutrówki BM czy łatwe Skandie. Brr!



78. Istebna 22.09.2007

Jak wyżej. Dodatkowo jednak komercja i brak wpuszczenia na drugą pętle. Trasa tradycyjnie jak to w Istebnej rewelacja. Norbi królem teamu w drugiej części sezonu, ale rok chyba jednak trzeba uznać za remisowy. Pewnie to mój ostatni sezon, gdzie mogę powiedzieć, że nawiązałem z nim walkę.



79. Crocodile Trophy 23.10-01.11.2007

relacja


inżynBiKer



wjedź do strony głównej

ddddddd