30. Łomianki 17.04.2005
To pierwszy rok startów Towarzystwa Cyklistów Pruszków. Chwała Prezesowi, że udało mu się to wszystko tak zorganizować i zebrać nas do kupy. Wspólne jazdy, spotkania a wreszcie to co nas napędza a więc rywalizacja. Puchar TCP, Nagroda Prezesa. Łomianki wiadomo nasz teren a więc walka zapowiadała się prestiżowo. Tym razem w wewnętrznej rywalizacji drugie miejsce zaraz za towarzyszem Rybką. Udało się wyprzedzić Wilka, który miał groźny upadek. Przy niedoścignionej formie Tow. Rybki ad. 2005 to właśnie z Wilkiem przyjdzie stoczyć walkę o drugie miejsce w stadzie TCP. Łomianki rozpoczęły starty TCP Velmar Team – drużyny, w której na zawsze pozostanie moje serce. A o trasie tylko zapomnieć i pozazdrościć innym miastom nieco lepszych terenów rowerowych.
31. Świnoujście 23.04.2005
relacja
32. Karpacz – Extrino 30.04.2005- 03.05.2005
Karpacz to fatum . To miejsce prześladuje mnie na każdym wyścigu. Tym razem upadek i rozkrwawione kolano, totalna blizna na całe życie. Rok 2005 to połączenie MR i GG. Miała być synergia i chyba jest synergia. Gdyby ktoś zapytał mnie o 5 najlepszych przejechanych tras z pewnością Karpacz a.d. 2005 znalazł by się w tej piątce. Miód i malina, wspinaczka, dużo podłazów, ale dzięki nim jakie tereny, ta dodatkowa mała pętelka, śnieg na dwóch mostach, ten zjazd, na którym było już ponad 80 km/h. Któryś z motocyklistów opowiadał później z jakim zdziwieniem zobaczył wyprzedzającego go jeszcze bikera, gdy na liczniku w motorze miał już 90 km/h
Drugi dzień to orientacja. I tu taj zaskoczenie jak to możliwe, żeby w takich zawodach wystartowało tak mało osób. Dla mnie był to dobry trening przed transcretą. Wynik poniżej oczekiwań. Nie miałem szczęścia gdyż startowałem jako jeden z pierwszych. Niestety człowiekowi na punkcie kontrolnym pomyliły się strony świata i ustawił punkt nie po tej stronie góry, która wynikała z mapy. Ci przyjeżdżający później byli już w lepszej sytuacji.
Kolejne dni to uphill i downhill i zdziwienie bo downhill to nawet całkiem nieźle wyszedł. XC to już jednak kompromitacja. Prawie wszyscy mnie zdublowali. Dopiero odżyłem, gdy i mnie udało się zdublować jedną z osób.
33. Szczawno 14.05.2005
Jak zawsze tradycyjnie trasa rewelacja, tym razem puszczona w odwrotnym kierunku. Dla mnie ten wyścig to dalszy ciąg epickiej walki z Wilkiem. To naprawdę jedna wielka przyjemność ścigania. Świadomość czystej , pięknej walki , obmyślanie strategii, zmiany na prowadzeniu . Tym razem Wilk pokazał na co go stać w końcówce. Niestety tutaj już nie ma żadnego wytłumaczenia przegranej. W tym roku będę od niego lepszy tylko w leśnych wyścigach a na pociechę zostanie mi tłumaczenie w postaci ilości wyścigów, w których biorę udział oraz oczywiście objechanie go w najbardziej prestiżowych zawodach.
34. Transcreta 21-29.05.2005
relacja
35. Złoty Stok 11.06.2005
Po skrajnym wyczerpaniu na transcrecie nie należało raczej liczyć na dobry wynik i zgodnie z oczekiwaniami dobrego wyniku nie było. Dodatkowo jeszcze guma złapana gdzieś na drodze krzyżowej – zdecydowanie najpiękniejszym fragmencie trasy. Kolejne świetne miejsce gdzie można dobrze rowerować.
36. Kościelisko 25.06.2005
Są wyścigi, Wyścigi i WYŚCIGI. Kościelisko zajmuje zdecydowanie miejsce gdzieś na szczycie tej ostatniej kategorii. Najtrudniejsza trasa, duże przewyższenia, piękne widoki, przejście przez rzekę, w tym roku dodatkowo jeszcze potworny upał. Cel jasny – to co nie udało się rok wcześniej - przejechać giga. Niesamowita walka, kryzysy, skórcze, totalne zmęczenie i niestety upadek na zjeździe i poobijana ręka trochę szkoda tych kilku minut. Giga jednak ukończony i to się liczy.
37. Istebna 02.07.2005
Na starcie stanęło się chyba tylko dlatego, żeby przejechać Giga do punktacji. Tydzień później był przecież jeden z głównych wyścigów sezonu. Istebna to objawienie. Wyścigowo ciężkie podjazdy, dużo błota, widoki - ta charakterystyka całkowicie mi nie pasuje, ale wrażenia estetyczne – rewelacja.
38. La Marmotte 09.07.2005
Wreszcie veni, vidi, vici.
relacja
39. Olsztynek 23.07.2005
Oprócz tego, że objeżdżam więcej osób niż zwykle zakuć , zdać, zapić zapomnieć..
40. Bikechallenge 28-31.07.2005
Wreszcie przyszła forma. To zdecydowanie na ten okres przypadł szczyt szczytów. Dużo przygód, ale z perspektywy czasu jakie wspomnienia. I co najważniejsze – pokonaliśmy Wilków w najbardziej prestiżowej walce.
relacja
41. Danielki 06.08.2005
Jeśli spojrzeć na kalendarz startów to gołym okiem widać, że dla amatora to zdecydowanie za dużo. Ten wyścig miał być i był przejechaniem dwóch pętli po kultowej trasie. Nie cieszcie się więc ci, którzy mnie w nim objechaliście.
42. Transcarpatia 20-26.08.2005
To zdecydowanie najpiękniejsze chwile w wyścigowym życiu. Główny cel sezonu. Właśnie tutaj miało zaprocentować doświadczenie zdobyte rok wcześniej.
Sportowo jednak nie wyszło do końca . Oprócz zjazdów, to ja byłem w tym roku hamulcowym, błędy orientacyjne, złe rozpoznanie w Bieszczadach. Dawno już nie było takiej sportowej złości, bo wynik mógł być jednak lepszy. Z perspektywy czasu to chyba jednak grzech narzekać na 13 miejsce open w generalnej klasyfikacji, ale w tamtym czasie….Ta trasa to objawienie. To już 3 sezon z rzędu, kiedy ją pokonałem i na pewno będę się starał robić to każdego roku, obojętnie czy wyścigowo, czy turystycznie.
A poza tym co jest najlepsze w długie jesienne wieczory gdy jest smutno, w zimie gdy nie ma się ochoty wsiąść na trenażer – film transcarpatia 2005 to jest to.
43. Przesieka 10.09.2005
Jak to w Przesiece, przyjemnie, ale łatwo i krótko. Ten wyścig zostanie zapamiętany jako pierwszy, w którym tisipovelmarowiec wskoczył na pudło. Bravo Maciek! To tutaj też zaczęliśmy nieśmiało rozmawiać o wspólnym starcie w Transalpie.
44. Bydgoszcz 24.09.2005
Koniec kilerskiej w tym roku ligi. Zaliczone prawie wszystko, moc wspomnień. Przez wybory obcięta trasa, zdecydowanie jedna z najgorszych przejechanych. Jedyny plus udziału to więcej punktów. I nie wyjaśniona tajemnica, jak to się stało, że zostałem objechany przez Slasza. Na osłodę objechanie Wilka, ale to tylko dlatego, że złapał gumę. Aha i jeszcze zamknięty przejazd kolejowy. Przypomniały się stare kroniki z wyścigów pokoju. Tak ścigano się jednak w latach czterdziestych ubiegłego wieku.
Dla mnie ten wyścig zostanie zapamiętany też z innego powodu. Zaraz po zakończeniu wyjechałem na imprezę integracyjną i na własnej skórze mogłem przekonać się, że osiągnięty poziom wytrenowania i start w wyścigu wpływa na wzrost formy pijackiej. Tyle alkoholu bez skutków ubocznych nie wchodziło nigdy wcześniej.
45. Harpagan Czersk –Rytel 16.10.2005
To jest mój wyścig. Zdecydowanie najlepiej czuje się gdy do ścigania potrzebna jest jeszcze głowa i to przez 12 godzin.To tutaj mam szansę na najlepsze wyniki. Jeden z nielicznych wyścigów, gdzie zrobiłem wcześniej rozpoznanie – szczególnie w pamięci utkwią kamienne kręgi. Forma tradycyjnie już pod koniec sezonu dobra, tylko ta orientacja. Tym razem błąd już na początku, na pierwszym punkcie. Później jednak całkiem nieźle i tylko szkoda, że nie odważyłem się wjechać na jeszcze jeden punkt. Już zaczynam pukać do elity, ale jeszcze trochę za wcześnie – jeszcze nie wpuszczają.
46. La Ruta 11-13.11.2005
relacja
Tym samym kończy się chyba najlepszy, najpiękniejszy sezon w karierze. Ponad 3 tysiące kilometrów przejechane w wyścigach. Nagroda Prezesa i 3miejsce w Pucharze TCP.
inżynBiKer
wjedź do strony głównej