ddddddd 27 kwietnia 2003r obudziłem się rano gdzieś w hotelu w Bydgoszczy. Przede mną był pierwszy maraton w życiu. Stary wysłużony Giant, sweter, plecak, w plecaku 1,5 litrowa butelka wody mineralnej (oczywiście gazowanej), kanapki, jabłka, dwie albo trzy koszulki na zmianę. Bardzo przyjemnie wspominam tą pierwszą jazdę maratońską. Na każdym bufecie obowiązkowo kilkunastominutowa przerwa. Nowe znajomości i rozmowy z tymi, których połączyła jedna pasja a których nie da się spotkać za każdym rogiem. Wreszcie spotkanie na ostatnim bufecie z Grzesiem. Od tej pory wspólne wyjazdy i starty i przede wszystkim rywalizacja która doprowadziła nas tu gdzie jesteśmy a więc na zdecydowanie wyższy poziom kondycji i umiejętności.

Trasa w Bydgoszczy liczyła 120 lub 200 kilometrów. Ja jechałem oczywiście dystans krótszy. Na dwa kilometry przed metą wyprzedził (zdublował) mnie Rafał Iwan, który jako pierwszy kończył dystans 200 km. Wtedy 200 km off – road to było coś niewyobrażalnego. Turystyczna jazda od kilkunastu lat pozwalała trzymać jako taką formę, ale imprezowy tryb życia... wiadomo. Jeszcze wtedy po zakończeniu maratonu obowiązkowo piwo i papieros, który po maratonie smakował jak nigdy.

Kilka miesięcy później, już po ciemku jechałem przez Myślęcinek kończąc dystans 200 km. To nic, że pod koniec stawki. Liczył się fakt pokonania dystansu i tego, że znalazłem się wśród 50 – ciu którzy podjęli walkę. Dzięki zaliczeniu długiej pętli zająłem też miejsce w pierwszej 50 – tce klasyfikacji generalnej.

Wspomnienia wracają. Kolejny rok. To już drugi rok sportowej walki. Wszystko poprzedzone, a jakże przygotowaniem do sezonu. Porażka z Grzesiem w pierwszym roku startów, chęć odkucia się, zakup trenażera i rozpoczęcie przygotowań. Przygotowania do startów oczywiście na podstawie (hej czytelnicy Biblii czy to jeszcze pamiętacie) porad w Bb.

Pierwszy start w Bydgoszczy i to co zawsze ceniłem w lidze. Numer startowy w zależności od zdobytego miejsca, sektory startowe niekoniecznie dla najlepszych, ale też najwierniejszych.

Wiele korzystnych zmian nastąpiło w 2004r. Jakoś tak te wszystkie gadki o amatorskim kolarstwie przyznam, że trafiały do mnie. Ta cała idea amatorskiego ścigania, określonego miejsca w stadzie.

Wiele zmieniło się przede wszystkim organizacyjnie. Hej czy ci którzy nie byli nigdy na trasie w 2003r będą mieli kiedykolwiek możliwość dowiedzieć się co miał wspólnego z wyścigiem lakier do paznokci w wielu kolorach. Zdarzało się przecież czekać na ten lakier, bo przykładowo właściciel poszedł się gdzieś odlać. Rok później już chipy i międzyczasy. Tutaj nie dało się tak łatwo oszukiwać i ścinać tras. Przekonało się o tym parę osób już w Sokołowsku.

Oczywiście były też minusy. Najgorszy dotyczy ustalonej punktacji. Wiele niesprawiedliwości z tą długością tras, ale napisano już o tym tyle, że starczy.

O wiele gorzej wyglądała sytuacja z obsługą medialną.

Jakoś tak w miarę trwania sezonu uchodziło z organizatorów powietrze. To fakt, że ekipa filmowa spisała się na piątke i było co oglądać w jesienno-zimowe wieczory. Kapitalne zdjęcia robione na każdym wyścigu, niestety rozpowszechniane tylko do Kościeliska, strona internetowa żałosny poziom, brak informacji o trasach, jedynie lakoniczne komunikaty przed wyścigem. Wreszcie nieaktywne forum, które kiedy już odżyło, zostało zamknięte pozbawiając wszystkich podzielenia się swoimi uwagami i spostrzeżeniami.

I wreszcie to co najgorsze – opinie na temat wyścigów w piśmie obsługującym medialnie wyścig. To niedopuszczalne, żeby pojawiały się takie recenzje ze startów jakimi byliśmy świadkami w ubiegłym roku.

Jeszcze trochę o minusach, tych wyścigowych. Jak dla mnie największy to brak wody na jednym z bufetów w Danielkach. Opiłem się tego Izostara wtedy niemiłosiernie. Łapały skurcze i nie wjechałem na drugą pętle. A druga pętla w Bb to kwintesencja ścigania. Poza pierwszymi Danielkami, jeżeli bramka była otwarta na drugą pętle wjeżdżałem zawsze. Zaliczyłem więc wszystkie oprócz Olsztyna i Kościeliska. Szczególnie w Kościelisku to niedopuszczalne, bo co jak co ale limity w Bb zawsze były takie żeby mogli wjechać ci którzy jak ja lubią się trochę pokatować a nie są cyborgami.

Poziom oznakowania tras. Oj zgubiło się kilka razy trasę zgubiło. Wszystko to jednak przez to, ze ktoś zmienił wstążki. Wiele się poprawiło jeśli chodzi o znakowanie tras i osobiście krew mnie zalała gdy ktoś zaczął zarzucać orgom złe oznakowanie w Szczawnie. Po raz pierwszy w życiu tak się wtedy zaagażowałem w dyskusję na forum.

Skoro jesteśmy przy Szczawnie. Zakończenie zeszłorocznego sezonu godne tego co przeżyliśmy. Po kompromitacji w 2003r. widać, że wyciągnięto odpowiednie wnioski. Poziom nagród zdecydowanie wysoki i zwycięzcy odbili sobie brak nagród w poszczególnych etapach. Ta koncepcja z medalami dla zwycięzców, z nagrodami rozlosowywanymi wśród uczestników dla takiego jak ja genialna i po sezonie bogatszy jestem o kilka rowerowych gadżetów.

Za co najbardziej ceniłem ligę. Oczywiście za poziom tras ,które prawie zawsze były trudne i wymagające. Jeśli przy nich jesteśmy najlepsze oczywiście były te z 2003r. To świetna rzecz (niestety trudna organizacyjnie) organizować długą jednopętlową trasę. Aż przykro myśleć, że marnują się takie wyścigowe rejony jak skarpa za Grudziądzem.

To nic, że podczas wyścigu człowiek psioczył na orgów, że puszczają wyścig po tych swoich trasach. Jeżeli obok siebie biegły łatwa technicznie leśna droga i błotna kręta ścieżka, to na 100% można było być pewnym, że droga będzie poprowadzona przez tą drugą. Albo jeszcze tak jak w Bydgoszczy puszczą wyścig po podkładach kolejowych Z perspektywy czasu to właśnie te najtrudniejsze fragmenty na zawsze pozostaną w pamięci. Powspominajmy. Olsztyn 2003 - wspinaczka skałkowa, Szczawno 2003, 2004 – downhill, Kościelisko – przejście Polaków przez rzekę lodową, Sokołowsko 2004 – wiadomo rzecz śnieżno- błotno – kultowa. Bydgoszcz - błotna Wenezuela, wąwóz, Danielki

Przemiła obsługa. Tak jakoś rodzinnie się zrobiło na wyścigach. Może to przez te niedzielne starty . To tutaj można było swobodnie sobie porozmawiać ze zwycięzcami, tutaj czuło się członkiem jednej wielkiej rodziny.

Dżem kiedyś śpiewał, że „w życiu piękne są tylko chwile” Te najpiękniejsze z wyścigów: wiosenna Bydgoszcz na moście w Fordonie, jazda po śnieżnym puchu na drugiej pętli w Sokołowsku, Myślęcinek po ciemku na zakończenie 200km (tak w ogóle to całe te 200 zapadnie w pamięć, bo jak tu nie zapomnieć wizyty w wulkanizacji czy wspomnianego już kapitalnego szlaku po skarpie za Grudziądzem), pierwsze prawdziwe zwycięstwo nad Grzesiem - o Jezu to chyba dopiero w Gdyni, cała druga pętla na Danielkach.

Czasami tak bywa, że człowiek ma nieodpartą chęć wypisania się. Ja osobiście miałem coś takiego po Transcarpatii, Sokołowsku, Marmotte. Ostatnio dopadło mnie to po wiadomości o likwidacji ligi Bb. Wszystkie poprzednie przypływy weny twórczej spowodowane były przeżyciem czegoś wspaniałego. Obecna przyczyna pisania jest trochę inna – wiadomość o połączeniu lig. To nie jest tak że jestem przeciwnikiem jednej. A nawet przeciwnie. W zeszłym roku miałem okazję uczestniczyć w 6 imprezach organizowanych przez GG i nie mam im nic do zarzucenia. Zawsze wolałem jednak ścigać się w Bb, przede wszystkim ze względu na trasy ale i to „coś” tą całą atmosferę, którą ciężko jest nawet zdefiniować.

Panie Redaktorze!

To nie jest tak, że „liga spełniła swoją rolę, bo rozruszała rowerzystów i organizatorów a teraz zamykamy kramik bo za bardzo rozpuściliśmy swoje dziecko”.

Są ludzie dla których liga znaczyła coś więcej. Są tacy którzy kiedyś tam kupili numer Bb, przeszli naprawdę daleką drogę od podstaw osiągając w miarę przyzwoity poziom startowy, a zaangażowanie w starty w pewnym stopniu zminiło ich życie. Tym ludziom naprawdę ciężko jest pogodzić się ze stratą czegoś co naprawdę znaczyło wiele. I niekoniecznie mogą pogodzić się z tym co dostają w zamian a więc koniecznością startu w leśnych wyścigach chcąc zając dobre miejsce w stadzie.

Dla nich Liga Bb pozostanie w pamięci i sercu jako cząstka czegoś wspaniałego co niestety stracili i co odeszło bezpowrotnie.

Cześć jej pamięci!
InżynBiKer
zdjęcia Extreme

wjedź do strony głównej

ddddddd